+1
jekyll 5 listopada 2016 22:00
Kopenhaga wcale nie była w sferze moich rozmyślań ale moja skłonność do utrudniania sobie podróży i w tym wypadku dała o sobie znać :)
Wymyśliłam sobie wypad do Krakowa ... a jak będę już w tym Krakowie to co ja będę tam siedziała, z tym smokiem, na Wawelu? ;) Jak to zwykle bywa wcale nie musiałam długo dumać. Z pomocą przyszło opodo i Norwegian. Bez zastanowienia kupiłam powrót. Dolot jakoś się poskłada :) Koniec końców dolot też kupiłam Norwegianem, nieco później. Loty bezpośrednie więc nuda :) Myślałam, że na lotnisku w Modlinie jest drogo ale ceny na lotnisku w Krakowe biją Modlin na głowę :)
Oczywiście kupiłam taryfę lowfare, luksusów tym razem nie było. Pierwszy raz leciałam tą linią i wi-fi na pokładzie - LUBIĘ TO! Podróż zleciała niesamowicie szybko :)
Przed wyjazdem kupiłam bilety 24h za 80 DKK, które są ważne także na busy wodne. Szczerze to nikt nic nie sprawdzał. Do dworca głównego dojechaliśmy pociągiem (jak dojechać z lotniska do centrum można sprawdzić w odpowiednim wątku, na forum).
W Kopenhadze mieliśmy lądować przed północą więc hotel musiał się znajdować gdzieś w pobliżu i padło na Cabinn City. Jak wiadomo tanio nie było ale pokój czysty, schludny, wyro wygodne to czego chcieć więcej :) Łazienka kabinowa pozostawiła lekki niesmak ale na jedną noc nie ma co marudzić. W pokoju czajnik i kawa, żeby przetrwać rankiem. Z hotelu trzeba się wymeldować do godziny 11:00 ale bagaże można zostawić w specjalnym składziku na kartę magnetyczną (bezpłatnie) albo w skrytkach zamykanych ( płatnych bodajże 40 DKK). My nic cennego ze sobą nie mieliśmy więc bagaże zostawiliśmy w składziku. Oczywiście nam ta karta nie zadziałała jak wróciliśmy więc była przygoda :) Wylot mieliśmy przed 22:00, dosyć późnawo. Na lotnisko też pojechaliśmy pociągiem.
Jak dolecieliśmy to mżyło ale tak, że musieliśmy założyć przeciw deszczówki bo bylibyśmy cali mokrzy. Przeszywający deszcz. Jak doszliśmy do hotelu a było to naprawdę niedaleko nogawki od spodni mieliśmy mokre. Pomyślałam sobie no pięknie się zaczyna :)
Budzimy się rano, jest pochmurno ale nieśmiało wygląda za chmur słońce. Uff :)
Zostawiamy graty, wychodzimy i pierwsze co mnie uderza to ale czysto, drugie to ale te ulice są szerokie, a trzecie ile tu rowerów i rowerzystów :)
Image

Idziemy w stronę centrum. Kopenhaga jest położona nad cieśniną Sund, na dwóch wyspach: Zelandia i Amager. W czasach wikingów istniało tu targowisko a miasto założył biskup Absalon, który otrzymał tę część Zelandii z nadania króla.

Przechodzimy obok muzeum NY Carlsberg Glyptotek
Image

Image

Mijamy ogrody Tivoli
Image

Image

Po to by dotrzeć do Placu Ratuszowego. Fasadę ratusza zdobi herb miasta i figura biskupa Absalona.
Image

Plac Ratuszowy
Image

Smocza fontanna a o byku zapomnieli ;)
Image

Mijamy po drodze największy termometr, umieszczony na budynku
Image

I wchodzimy w ścisłe centrum a ludzi przybywa wprost proporcjonalnie :)
Image

Image

Image

Fontanna Złotych Jabłek
Image

Zmierzamy deptakiem Stroget. Szczerze to mnie on nie zachwycił. Sklepy najlepszych marek jakich wiele ;) Dobrze, że te budynki takie ładne :)
Image

Image

W centralnej części Placu Amagertorv znajduje się Fontanna Bocianów
Image

Image

Image

Okrągła Wieża-Rundetaarn. Została zbudowana jako obserwatorium astronomiczne. Tutaj można wejść spiralnymi schodami na platformę widokową. 25 DKK ale nam się nie chciało :D
Image

Image

Nasza niespodzianka, nie wiem czy to jakaś parada czy coś innego.
Image

Image

Image

Image

Zmierzamy na nabrzeże Nyhavn, kilka zdjęć po drodze.
Image

Image

Image

Jakbyście nie wiedzieli co robić w Kopenhadze to można liczyć na pomoc :)
Image

Port Nyhavn - must see każdego zmierzającego do Kopenhagi :P Nam akurat pogoda dopisała :) Po obu stronach portu można podziwiać kolorowe domy kupieckie. Zacumowane do keji statki i ulokowane wzdłuż portu restauracyjki tworzą klimat tego miejsca.
Tutaj mamy mały kryzys. Nogi odmawiają posłuszeństwa :)
Image

Image

Image

Image

Z Nyhavn płyniemy wodnym busem do Małej Syrenki. Moje największe rozczarowanie Kopenhagi. Na szczęście twierdza była fajna.
Image

Mijamy operę, nietuzinkowa budowla :)
Image

i inne takie
Image

Image

Image

Wysiadamy z taksówki wodnej, dosyć długo idziemy nabrzeżem i spotykamy Małą Syrenkę. Mała Syrenka jest naprawę mała :) Oblepiona przez turystów, żeby zdjęcie zrobić trzeba mieć i refleks, i cierpliwość ;)
Image

Image

Zobaczyliśmy to 'cudo' i zmierzamy do Twierdzy Kastellet :)
Fontanna Gefion. Gefion w mitologii nordyckiej bogini rolnictwa. Poprosiła króla o kawałek ziemi a ten jej powiedział, że dostanie tyle ziemi ile zdąży zaorać jednego dnia. Zmieniła swoich czterech synów w woły i zaorała spory kawał, który następnie został odcięty od ziemi – tak powstała wyspa Zelandia.
Image

Image

Twierdza Kastellet w kształcie gwiazdy i jest otoczona parkiem.
Początki twierdzy to XVII w a obecnie wykorzystywana przez duńską armię.
Image

Image

Image

Kościół anglikański St Albans
Image

Image

Do wiatraka nie doszliśmy, nie starczyło sił. Wracamy taksówką wodną.
Image

Image

Wysiadmy w Christianshavn, ale kanał :)
Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (2)

gosiagosia 5 listopada 2016 23:24 Odpowiedz
Pięknie :D Dania to był mój pierwszy "zagraniczny" wyjazd. Samochodem wyładowanym po brzegi jedzeniem :) Dawno to było strasznie ale zawsze będę ją wspominać jako miejsce, które zaszczepiło we mnie miłość do podróżowania. Rozczarowanie z syrenką ? - miałam to samo - mała jakaś i niepozorna mi się wydała ;) Ale do Tivoli nie poszłaś się pohuśtać ? ;)
jekyll 6 listopada 2016 11:15 Odpowiedz
@‌gosiagosia‌ niestety czas był ograniczony i na wiele rzeczy zabrakło czasu :) Jak to się mówi, następnym razem ;)