0
jollka 26 maja 2016 14:59
Relacja z Singapuru: https://jollka.fly4free.pl/blog/2085/singapur-i-malezja-2016-cz-1-singapur/
Na Penang z lotniska do George Town jedziemy autobusem za grosze. Mamy fajny hostel w stylu kolonialnym, z łazienką na dachu. Pierwszego dnia włóczymy się trochę po mieście, kosztujemy potraw, ja opijam się świeżymi sokami. Na Armenian Street dostajemy mapkę i podążamy śladem murali, które rozsławiły to miasto wśród wielbicieli sztuki ulicznej. Są tu murale stare, są i nowsze oraz inne odmiany street art. Ogólnie fajna zabawa. Można wypożyczyć dwu- lub wieloosobowy rower i w ten sposób poruszać się po mieście. Wieczorem pojawiają się wózeczki z jedzeniem, a raczej jeszcze więcej wózeczków z jedzeniem. A na tych wózeczkach cuda na kiju, łącznie z zupą z żaby :) Po głębokim namyśle stwierdzamy, że jeszcze nie jesteśmy gotowi na taki specjał…
, , , , , , , , , , , , , , , , ,
Kolejnego dnia jedziemy do małego parku narodowego poszukać plaży Monkey Beach. Po kilkukilometrowym marszu przez dżunglę dochodzimy do małej plaży. Po zgiełku George Town miło tu poleżeć. Najważniejsze, że jest gorący piasek, kilka palm, świeży kokos do wypicia. Po plaży spacerują się koniki. Co jakiś czas łódką przypływa para młodych ludzi, chyba podczas miesiąca miodowego. On w krótkich spodenkach i koszulce, ona cała okutana na czarno, a na twarzy czarny nikab. Dla mnie to zgroza, jest ponad 30 st. ciepła. Nie chce nam się wracać dżunglą, więc z parką Niemców wynajmujemy łódkę. Na morzu widzimy przez chwilę delfiny.
,
Następnego dnia jedziemy do Tropical Spice Garden. Bilet jest drogi, ale można tu fajnie wypocząć, spacerując i edukując się jednocześnie. Przy wejściu pani spryskuje nas repelentem pachnącym jak trawa cytrynowa i daje elektroniczny przewodnik. W ogrodzie można zobaczyć wiele leczniczych roślin i przypraw. Pod daszkiem częstujemy się darmową herbatą słodzoną stewią i aromatyzowaną jakąś rośliną. Napój ma przyjemny, orzeźwiający smak. Zauważamy w końcu pierwszego w Malezji węża, cienki i skromny, ale zawsze wąż :) W sklepiku można kupić suszone zioła i przyprawy. Dużym wzięciem wśród miejscowych młodych par cieszą się zioła na potencję i płodność :) Po południu robimy burzę mózgów i z bólem serca zmieniamy plan podróży. Zamiast do dżungli Taman Negara, popłyniemy na wyspę Langkawi. Wyjazd do dżungli zajmie nam cały dzień, a na Langkawi znajdziemy się w ciągu 3 godzin. W Azji staramy się, oprócz zwiedzania, spędzić kilka dni na totalnym nicnierobieniu. Junior też domaga się plaży i morza. Cóż, to pierwszy wyjazd do Azji bez dżungli, ale jakoś przeżyjemy. Generalnie wyspa Penang nie zrobiła na nas specjalnego wrażenia. Jest bardzo zurbanizowana, na tle morza jest sporo wieżowców, często stoimy w korkach. George Town też nie zachwyca. Miasto wpisane na listę Unesco straszy zaniedbanymi kamienicami, obwieszonymi reklamową pstrokacizną. Jest tu głośno, brudno, wiem, wiem, takie są azjatyckie miasta, ale po mieście z listy Unesco spodziewamy się więcej. Najbardziej przerażające są ścieki walące do morza przy mieście. No żesz w mordę, to tak się rozwijamy, a kanalizy porządnej nie ma? Nie spodziewaliśmy się, że Penang to tropikalna wyspa z palemkami, ale poziom urbanizacji nas zaskoczył. Mimo wszystko, jest tu wiele ciekawych rzeczy do zobaczenia i przeżycia, ale my pożegnaliśmy Penang i GT z ulgą.
, , , , , , , , , , ,
Na Langkawi zatrzymujemy się przy plaży Pantai Cenan; w okolicy plaży jest sporo domków do wynajęcia. Jedzenie i owoce są tu trochę droższe niż na Penang. Pierwsze wrażenie, to więcej zieleni, czystsza plaża i ładniejsze widoki. Przez trzy dni mamy bazę w cieniu palmy, ale z dala od jej kokosów Małżonek spędza czas z wędką na odkrytej, spieczonej skale z zawzięciem godnym lepszej sprawy  Wprawdzie nic nie złowił, ale coś złowiło i odgryzło przynętę. Po śladach zębów widać, że to jakiś drapieżnik wielkości barakudy. Dobrze, że go do morza to „coś” nie wciągnęło… ;) Wieczorami na horyzoncie pojawiają się wielkie światła statków łowiących kalmary. Wygląda to niesamowicie, jak najazd obcych. W oddali widzimy tajską dziką wyspę Tarutao, która zachwyciła nas podczas pierwszej wyprawy do Azji. Błogi odpoczynek szybko mija i nocnym autobusem jedziemy na święto thaipusam w jaskiniach Batu Caves przy Kuala Lumpur. Wyznawcy hinduizmu świętują narodziny boga wojny Murugana, święto wypada podczas pełni księżyca.
Relacja z Kuala Lumpur i Melaki: https://jollka.fly4free.pl/blog/2087/singapur-i-malezja-cz-3-kuala-lumpur-i-melaka/
, , , , , , , ,

Dodaj Komentarz